"Oxybenzone – to nazwa substancji, która bardzo poważnie może szkodzić skórze – i nie tylko! Tymczasem jest to jeden z najpopularniejszych składników kosmetyków chroniących przed słońcem.
Występuje pod wieloma nazwami:
- Oxybenzone,
- 3-Benzophenon,
- Hydroxi-methoxi-benzophenon,
- 2-Hydroxy-4-methoxy-benzophenon,
- 2-Hydroxy-4-methoxyphenyl-phenylmethanon,
- 2-Hydroxy-4-methoxybenzophenon,
- Benzophenone-3, Cyasorb UV 9,
- Uvinul M 40,
- Eusolex 4360,
- Escalol 567,
- Chimasorb 90,
- 2-Hydroxy-4-methoxybenzophenon,
- (2-Hydroxy-4-methoxyphenyl) phenylmethanon.
Wiele badań naukowych poświęconych tematyce ochrony skóry przed słońcem dowiodło w ostatnim czasie, że stosowanie kosmetyków z filtrami może po części zapobiegać poparzeniom słonecznym, nie chroni jednak w żaden sposób przed nowotworami. Wręcz przeciwnie, blokowane przez filtry promienie UVB, nie prowadząc do syntezy witaminy D3, odpowiedzialnej za pracę układu immunologicznego, mogą wywoływać wręcz odwrotny skutek. Francuscy naukowcy dowiedli również, że osoby stosujące kremy z faktorem częściej ulegają częściowemu poparzeniu, niż te nie stosujące żadnej ochrony. Dzieje się to poprzez podświadome przeniesienie odpowiedzialności na producentów kosmetyków, którzy na opakowaniu obiecali ochronę przed słońcem – ludzie opalają się więc o wiele za długo...
Problematyczny oxybenzone
Problem, z którym obecnie spotkała się branża producentów kosmetyków opalania na plaży wydaje się być najpoważniejszym z dotychczasowych – i ze względu na wyniki przeprowadzonych badań stosunkowo bezdyskusyjnym. Po pierwszych przypuszczeniach, kilka lat temu preparaty poddano dokładnym i długotrwałym testom. Ich wyniki okazały się nie tylko szokujące ale i doprowadziły ponownie do wzmożonych dyskusji na temat kampanii antysłonecznych, faktycznego ich skutku oraz przemysłu który za nimi stał, wprowadzając na rynek kosmetyki chroniące naszą skórę przed „zabójczym” słońcem. Substancje takie wprowadzone zostały również do całego szeregu innych kosmetyków do pielęgnacji ciała oraz włosów.
Z przeprowadzonych badań wynika, że zawarte w kosmetykach faktory ochronne, których zadaniem miała być ochrona naszego zdrowia, nie są nam obojętne i prowadzą, poprzez zmianę roli hormonów, do bardzo groźnego w skutkach zatrucia organizmu. W sytuacji kiedy kosmetyki zawierające szkodliwą substancję nie są – mimo faktów – wycofywane z rynku, sami musimy nieco uważniej studiować listę skłądników danego preparatu. Problem główny stanowi „od wielu lat” Oxybenzone, organiczny składnik pochodzenia chemicznego w postaci żółtego proszku. Ulubiony przez przemysł, stosunkowo tani w produkcji absorber UV, stał się składnikiem filtrów przeciwsłonecznych. Stosowany jest bardzo często zarówno w kremach, mleczkach, balsamach oraz żelach kosmetycznych do opalania na plaży i nie tylko. W ostatnim czasie można spotkać go w coraz bardziej modnej odzieży wyposażonej w filtr słoneczny.
W takim zastosowaniu substancja ta ma bezpośredni kontakt z naszym ciałem i skórą co ułatwia jej dotarcie do naszego organizmu. W nim doprowadzać może ona do reakcji hormonalnych, które nie pozostają obojętne dla naszego zdrowia. Reakcje te to zaburzenia przepływu informacji doprowadzające do zmiany funkcji niektórych z 50 hormonów odpowiedzialnych za poprawną pracę naszych układów.
Amerykańskie Towarzystwo EWG (The Enviromental Working Group) nagłośniło badania prowadzone przez CDC (Centers for Disease Control and Prevention) rządową agencję amerykańską. Wyniki tych badań ogłoszono w marcu bieżącego roku. Dotyczyły one ryzyka towarzyszącego stosowaniu preparatów zawierających Oxybenzone, a więc między innymi kosmetyków z filtrem przeciw słonecznym opartym na organicznym blokerze pochodzenia chemicznego czyli oxybenzone. Amerykańska CDC podaje jeszcze jedną zatrważającą statystykę. 96,8 % amerykańskiego społeczeństwa posiada ślady tej substancji w swoim organizmie co uwidoczniło dokładne badanie moczu przeprowadzone na wielu tysiącach obywateli. Zatrucie organizmu tą chemiczną substancją (4-methoxy-2-hydroxybenzophenone) jest najbardziej niebezpieczne dla przyszłych matek. Znalazła się ona bowiem na liście odpowiedzialnych za niedorozwój płodu jak i idących z nią parze szeregiem chronicznych chorób na jakie narażone są takie dzieci. Niebezpieczeństwo to dotyczy jednak nie tylko matek.
Wszystkie substancje zaburzające pracę naszych hormonów są bardzo szkodliwe dla zdrowia a szkody jakie wyrządzają mogą być bardzo różne i stosunkowo ciężko obliczalne. „Oxybenzone, nazywany również benzophenone-3 Eusolex 4360, Escalol 567 popularny składnik preparatów przeciwsłonecznych posiadających „szerokie” spektrum ochrony przed promieniowaniem UV przenika do skóry, zaburza pracę hormonów i przyczynia się do zwiększenia produkcji wolnych rodników” – informują amerykańscy naukowcy.
Historia
Ciekawostką jest również to, że już 1993 substancja ta była bardzo mocno krytykowana przez naukowców i pomimo jej szkodliwości znalazła szerokie zastosowanie w przemyśle kosmetycznym. W Unii europejskiej produkty zawierające stężenie tej substancji powyżej 0,5 % muszą być oznakowane specjalną informacją, która ma zwrócić szczególną uwagę i poinformować konsumenta o czyhającym na niego niebezpieczeństwie. Czy jest to dobre rozwiązanie i czy ktokolwiek wie z czym powiązać napis na opakowaniu kremu brzmiący „zawiera oxybenzone”.
Na kilkanaście sklepów kosmetycznych, w których zapytałem o znaczenie takiego napisu, tylko w jednym uzyskałem jakąkolwiek odpowiedz, brzmiała ona : „No tak to powinno być, bo może się zdarzyć, że ktoś ma na przykład uczulenia na ten składnik”. To chyba nie wymaga komentarza…
Właściwości dyskusyjnego pochłaniacza UV
Należałoby też dodać, że sam oxybenzone nie stanowi wcale dobrej ochrony przed promieniami UVA. Pod względem fizycznym stanowi bardzo dobry filtr UVB i nadaje się bardzo dobrze do ochrony tworzyw sztucznych przed niszczącymi ich plastyczne możliwości promieniami UV. Dobrze zdaje egzamin w farbach i środkach do ochrony drewna przed słońcem. Pomimo to nagłośniono jego szeroko spektakularne działanie i rozpowszechniono w przemyśle kosmetycznym jako cudowny filtr chroniący naszą skórę zarówno przed UVB jak i w 10% również przed UVA z pasma do 320 mn. Faktyczna rola ograniczała się raczej do filtra UVB. Na dodatek należy on do grupy filtrów organicznych pochodzenia chemicznego, których to rolę poddawano często ostrej krytyce.
Amerykańscy naukowcy określali już wielokrotnie filtry chemiczne jako mało skuteczne i posiadające dyskusyjne działanie. Dla wielu, nie stanowiły one ochrony lecz przesunięcie czasowe negatywnych skutków ekspozycji skóry na UV. Szczególnie w przypadku przedawkowania, zgromadzona pod skórą energia szkodziła nam po czasie w inny sposób. Badanie te doprowadziły kilka lat temu do powstania kompanii ostrzegających przed organiczno-chemicznymi filtrami, których rola ograniczała się na absorbowaniu i magazynowaniu energii, szczególnie w przypadku stosowania ich u bardziej wrażliwych na promienie UV dzieci. Ci sami naukowcy polecali szereg innych substancji, których szkodliwości w przeciwieństwie do oxybenzone nie udowodniono a ich skuteczność w blokowaniu i odbijaniu UVB była zdecydowanie lepsza.
Jak rozumieć filtry przeciwsłoneczne i ich rolę
Często dochodzi do absurdu polegającego na braku świadomości społeczeństwa dotyczącej zasad działania filtrów. Rzeczywistość wygląda tak że informacja widniejąca na opakowaniu kremu ochronnego „chroni skutecznie przed UVA i UVB” nie zapewnia nam faktycznie pełnej ochrony przed UVA. Na dodatek wiele kremów znajdujących się na rynku zawiera oxybenzone jako jedyny filtr UV. Czy ochrona przed promieniami UV polegająca na ograniczeniu negatywnego czynnika, jakim jest poparzenie czy też przedwczesne starzenie się skóry, jest wystarczająca? W środowiskach naukowych coraz częściej dzieli się ochronę przed UV na trzy niezależne od siebie zjawiska: Ochrona przeciw poparzeniu, za które odpowiedzialne są przede wszystkim promienie UVB, ochrona zapobiegająca starzeniu się skóry i ochrona przeciwnowotworowa. Pewnie już za niedługo na rynku pojawią się nowe faktory ochronne mówiące właśnie o nowotworach czyli o tym w jakim stopniu kosmetyk może zapobiegać procesom mutogennym towarzyszącym dłużej ekspozycji naszej skóry na słońce.
Jak więc rozumieć informacje znajdujące się na kosmetykach ochronnych? Na przykład „F16” – i co z tego wynika? Faktor 16 to duża liczba… ale są większe. No tak, ale po co komu faktor 8…itd…” Ile z tej liczby mówi o blokowaniu UVA al. Ile o UVB, a jeśli mówimy o UVA to o które pasmo chodzi I czy II? Z jednej więc strony wiemy że należy chronić się kosmetykiem z faktorem, z drugiej sama liczba nic nie nam nie mówi.
Moda i szum medialny na temat niezbędnej ochrony skóry przed słońcem zrobiły swoje, przemysł robi gigantyczne zyski, a odbiorca jest święcie przekonany, że kupując kosmetyk z faktorem robi coś dobrego dla siebie. Takie i podobne zjawiska są coraz częstszym przypadkiem i to nie tylko w branży kosmetycznej czy farmaceutycznej. Dzieki dobrym kampaniom reklamowym i szumie mediów prowadzą raczej tylko do szybkiego wzbogacania się przemysłu, który czerpiąc kilka lat z tego zyski. Wiele otwartych pytań? Dziwne jest w tym wszystkim to, że o szkodliwości substancji o której wiemy od wielu już lat nie pisało się wystarczająco dużo, aby wyeliminować szkody jakie może nieść ze sobą jej stosowanie. Ile czasu musiało upłynąć do szczegółowego zajęcia się tym tematem i czy to wystarczy aby zmusić producentów do zaniechania jej stosowania? Kto stał za tym, aby przemysł po opublikowaniu wyników pierwszych badań w roku 1999 nadal mógł stosować taką substancję? Dlaczego preparaty zawierające, stanowiący zagrożenie oxybenzone, nie były i nie są do teraz wystarczająco oznakowane? Dlaczego nie znakowano ich wystarczająco wyraźnie pomimo obowiązujących w Unii przepisów? Po co wprowadzono przymus znakowania czegoś co jest szkodliwe? Dlaczego nie wycofano składnika z produktów bezpośredniego kontaktu ze skórą?
Reakcja środowisk naukowych Szwajcarska fundacja naukowa (Swisss National Science Fundation) wraz z ministerstwem ochrony środowiska nadała temu problemowi nowego i bardzo aktualnego wymiaru poprzez szeroko zakrojoną dyskusję na temat zagrożenia związanego z pojawianiem się w naszym środowisko coraz większej ilości endokrynologicznie aktywnych substancji zakłócających pracę hormonów. Oxybenzone należy do jednej z nich i co gorsza jest to substancją którą świadomie sami wprowadziliśmy do naszego środowiska w sposób którym umożliwia jej błyskawiczne przedostanie się do naszego organizmu.
Zakończenie
Jaka będzie nasz reakcja na wyniki badań? Czy nadal będziemy stosować kremy zawierające aktywne hormonalne składniki? Pewnie tak. Czytanie długiej listy składników raczej nie jest naszą dobra stroną ponieważ w realnym życiu wszyscy musielibyśmy zostać biotechnologami i dobrze znać się na właściwościach tysięcy substancji znajdujących się zarówno w kosmetykach jak i żywności. Czy ktokolwiek z nas zdaje sobie sprawę z tego, że substancja oxybenzone C14H12 O3 oznaczona symbolami szkodliwości S26/36 to nic innego jak niebezpieczny produkt chemiczny drażniący (R36) oczy, (R37) układ oddechowy (R38) skórę. (S26) W przypadku kontaktu substancji z okiem natychmiast wypłukać dużą ilością wody i skontaktować się z lekarzem. (S36) Aby nie dopuścić do kontaktu substancji ze skórą należy nosić odpowiednie ubranie ochronne .
Niemiecka organizacja nadzorująca Guete podaje również informacje z której wynika, że substancja ta w powiązaniu z promieniami UV może wywoływać odczyn wysoce fotoalergenny. Substancje z grupy ketonów mogą wywoływać również szereg innych reakcji w naszym organizmie, do których należą nienaturalne odtłuszczenie się skóry oraz jej stany zapalne, negatywne oddziaływanie na płuca, wątrobę, nerki, trzustkę i dwunastnicę. Objawy zatrucia są przejściowe – zawroty i bóle głowy oraz nudności. Czy przy takich ogólnodostępnych informacjach możemy przypuszczać, że produkt tego typu może znajdować się w kosmetykach którymi chronimy skórę swoją i naszych dzieci przez słońcem? Oczywiście same te informacje nic nie mówią – liczy się stężenie oraz cały skład preparatu. Informacje te stanowią jednak zawsze naturalną barierę w stosowaniu takiego preparatu którego 6% zawartości stanowi „cudowny i wszechstronny” filtr oxybenzone. Dużo lepiej i pewnie spokojniej byłoby przeczytać na opakowaniu preparatu ochronnego: produkt naturalny zawierający wyciągi z roślin i składniki naturalne, aniżeli zawierający składnik który podrażnia i zaburza pracę hormonów.
Kilka danych technicznych
A tu produkty w których możemy zacząć go szukać czyli zastosowanie: składnik wielu kosmetyków chroniących skórę przed promieniami UV do stosowania na plaży. Kremy do pielęgnacji ust, kremy i kosmetyki samoopalajace, kremy na dzień, kremy nawilazające, kremy do twarzy i rąk, płukanki i odżywki do włosów, lakiery i żele do włosów, dezodoranty, kremy przeciwzmarszczkowe, kremy pod oczy, fitry ultrafioletu w przemyśle lakierniczym, konserwacji drewna oraz poligrafii, składnik wywoływaczy w przemyśle kserograficznym, Stosowany również w przemyśle farmaceutycznym oraz jako stabilizator UV przy produkcji tworzyw sztucznych".
Autor: Leszek Kryniewski
.................................................................................................
Źródła:
1. http://prawdaxlxpl.wordpress.com/2010/07/12/szkodliwa-ochrona-przed-sloncem/
2. zdjęcie - http://www.stylistka.pl/
dzięki! świetna robota. Aniu a ty używasz jakichś filtrów anty-UV? mam na myśli ogólnie, włączając też te występujące naturalnie np. w oleju z malin czy w karite butter.
OdpowiedzUsuńaga
Aga
UsuńMasło roślinne właśnie karite i ze ZSK olej malinowy, ale akurat nie lubię tego z malin bo nieco brudzi ubrania.
Pozdrawiam
Zdradzisz, gdzie kupujesz masło kerite (shea)? Czy to powinno być rafinowane, nierafinowane, z jakimś dodatkiem...?
UsuńChciałabym jeszcze zadać ogólniejsze pytanie do filtrów słonecznych. Mam jasną karnację ze skłonnością do poparzeń i dużą liczbą pieprzyków. Nie leżę plackiem na słońcu, ale też nie uciekam zawsze do cienia, przez co często mam poparzone ramiona (pisząc często mam na myśli że co roku nie udaje mi się tego uniknąć, ale po jednym sparzeniu już mi się drugie w sezonie nie zdarza). Czy w takiej sytuacji ma sens stosowanie wyższego filtra na te narażone części ciała, a na pozostałe jakiegoś naturalnego o niższym faktorze? Czy wtedy nie zostanie zakłócona produkcja wit. D? Nie wyobrażam sobie wychodzić w największy upał albo np. siedzieć na plaży w czymś zakrywającym ramiona, bo źle znoszę upał, ale z drugiej strony lubię ciepło i słońce. Przyznam, że jestem zdezorientowana po lekturze "mitów dotyczących filtrów" 1 i 2, bo filtry dawały mi poczucie bezpieczeństwa:(
Na fali zdezorientowania przeczytałam składy wszystkich kremów z filtrem, jakie posiadam i w żadnym nie ma "oxybenzone", ani innej jego nazwy wymienionej na początku tego artykułu. Jest co prawda wiele innych długich, niewiele mi mówiących, ale niepokojących nazw składników, ale tego nie ma, co mnie uspokoiło, bo chyba nie dam rady całkiem zrezygnować z tych kremów.
OdpowiedzUsuńPrzyglądnęłam się na ZSK olejowi malinowemu i gdybym chciała stosować go jako filtr, to chyba bym zbankrutowała (15ml - 12zł), bo muszę chronić przez poparzeniami co najmniej ramiona i dekolt :(
Gośka
OdpowiedzUsuńTłumacz sobie składy nawet w Internecie :-) Olej malinowy możesz mieszać sobie z jakimś innym, może i obniżysz te właściwości filtra, ale nie zbankrutujesz. Wystawiaj sobie twarz i buzię stopniowo na słońce, jeśli chodzisz codziennie do pracy/szkoły to odsłaniaj skórę, nawet 10 minut pozwoli się uodpornić na promienie słoneczne, złapać potrzebą witaminę D.
Masło Shea kupuję na Allegro, w ilości na kilogramy.
Pozdrawiam