Szukaj na tym blogu

Translate

wtorek, 14 września 2010

owocowo - warzywna dieta E. Dąbrowskiej, dzień 2

Dziś więcej o rzeczach pośrednio związanych z moim oczyszczaniem...a to dlaczego? A to dlatego, że:

Sampooczucie: nic się nie dzieje, nic w sensie objawów oczyszczania, albo ja ich nie dostrzegam, tzn. w porównaniu z ubiegłym rokiem i pierwszym oczyszczaniem wg diety owocowo-warzywnej wszystko przebiega tak niezauważalnie, że podjerzenia mam następujące: albo bardzo duża zmiana stylu życia  i żywienia w ciągu ostatnego roku, albo inne cudowne diety jakie były po drodze w ostatnim roku, miesiącu (m. in. tydzień 100% witarianizmu, od którego rozpoczęłam ten blog), albo nastawienie i świadomość jak to może przebiegać i brak stresu z tym związanego...nie wiem. Może Wy mi coś podpowiecie? Pytanie pewnie się pojawiłoby: czego ja oczekuję w dopiero drugim dniu? otóż 1 i 2 grudnia 2009 był średni, 3-4 okropny, a od 5 już czułam się oczyszcona z tych najcieższych rzeczy, po 9 dniach chciałam dietę wcześniej zakończyć, ale dzięki innym osobom i świadomości tych dziestu-kilku lat zanieczyszczania organizmu zmobilizowałam się do 14 dni... kłamię bo było 13, 14 dzień był już przechodzeniem na zdrowy styl życia i przede wszystkim z tego co pamiętam zjedzeniem dużych ilości słonecznika, wtedy jeszcze nie moczonego;-), no ale 1-2 dzień obfitował w mdłosci, bóle i zawroty głowy (typowo migrenowe*), "łamanie" w kościach, bóle stawów, ropę w oczach, katar, wypryski na twarzy, ramionach i plecach, przetłuszczajacą się skórę twarzy, nieświeży oddech i ogóle śmierdzące ciało...a teraz nie dzieje się nic poza gazami, i wczorajszym bólem stawów kolanowych. Nic. Nie wiem czy się cieszyć, poczekam jeszcze kilka dni i zobaczę. Sądzę, że mogłam po prostu witarianizmem się oczyścić, dniami głodówkowymi (związanymi z przeprowadzką). Jeśli około 5 dnia diety okaże się, że nadal nic drastycznego się nie dzieje być może skrócę oczyszczanie z 14 dni do powiedzmy 7, a resztę spędzę albo na szejkach albo na surowym jedzeniu ( bo orzechy i banany mnie nawiedzają na każym kroku, więc pewnie potasu i magnezu mi brak, a z tym wołaniem ciała o witaminy już wiem, że nie można przesadzać). To zależy tylko od mojego samopoczucia fizycznego i tego pragnienia orzechowo-bananowego. Nic nie przekreślam z góry, bo czuje się dobrze, i wiem, że raczej dam radę 14 dni, tylko ten potas i magnez... Niech nie wygląda to na jakieś tłumaczenie się ..hi hi..(dla tych co chceli by tu widzieć 14 dni), ale podkreślam nasze organizmy same mówią kiedy styl żywienia należy zmienić, a ja ostatnio dość dużo miałam możliwosci do oczyszczenia się, więc być może, że rzeczywiście obecnie przebiega to szybciej, łagodniej. A dalsze założeniowe 7 dni obfitowałoby jedynie w słodkie warzywa i owoce, orzechy i może trochę oliwy, albo same szejki (inspiracja z tygodnia szejkowego)...też zdrowo;-). Zobaczymy..

PYTANIE DO WAS: tym razem czysto "gówniania" sprawa, że ja w bawełnę nie owijam, a o kupie to i książeczkę z dziećmi czytam, i zwracam uwagę na skalę i rozmawiam z osobami po np. chemioterapii, i widziałam np. to i to,  i że każdy z nas wydala strawione/niestrawione jedzenie nie od dziś to wiadomo, a i po kupie nas poznacie!! Bo cóż innego lekarz z prawdziwego zdarzenia bada jeśli mamy zaburzony proces trawienia? A no to co wydalamy... ale nurtuje mnie lewatywa, generalnie myślę, że dojrzałam już do niej, informacji zebrałam i może zrobię tydzień szejkowy to najwyższa pora się wyposażyć w "sprzęt". I teraz pytanie: co ja mam kupić? i na co zwracać uwagę?....bo niestety nieznalazłam w I. informacji w miarę wiarygodnych, prócz tysiąca drwin i śmiechów. Stąd pomocy.

Dieta oczyszcajaco -warzywna. Aparat pożyczany (!!) mi padł, więc po naprawie może wstawię zdjecia, a jest co, szczególnie gołąbki. A to propozycje p. Ewy na dzień drugi:

"Śniadanie: pomidor z cebulą; surówka z białej rzodkwi, jabłka i ogórka kiszonego; surówka ze świeżej kapusty, marchwi i pora; sok z marchwi i jabłek, herbata;
Obiad: zupa jarzynowa (marchew, seler, por, pietruszka, kapusta biała, cebula, czosnek, bazylia, cząber, sól; surówka z selera z jabłkiem, z dodatkiem wody, soku z cytryny i soli; surówka z kiszonej kapusty z marchwią, jabłkiem i porem.
Kolacja: sałatka z gotowanych buraków z jabłkiem i cebulą; jabłko pieczone; sok pomidorowy, herbata miętowa".
I mój dzień ( i przy okazji, posiłki staram się jeść w nieco mniejszych porcjach, ale cześciej, więc tu tylko w "standardowe" posiłki trzy to ujmuję):
Śniadanie: gorąca woda z cytryną, klafior, gołąbki z leczo warzywnym, surowa marchewka i jabłka.
Obiad: surówka z czerwonej kapusty




surówka z czerwonej kapusty

 czerwona kapusta, marchewk, papryki; kapusta poszatkowana posolona i odstawiona na godz. by zmiękła







brokuły i kalafior podgotowane na parze z wczorajszym leczo warzywnym, duża ilosć soku (podejrzewam, że okoł 1,5 litra;-): marchew, ogórek, seler naciowy, jabłka.
Kolacja: woda z kiszonych ogórków, kiszone ogórki, koreczki do podjadania, jabłka.



KORECZKI DO PODJADANIA

pasta: resztki lecza warzywnego, kalafiora, brokuła, rukola, papryka, pomidor, czosnek, cebula, przyprawy - wszystko zblendować. Przekładać cukinią, bakłażanem, paprką, ogórkiem itp.



Problem jest z gotowanym jedzeniem, było już tak wczoraj, ale jakoś to mi uciekło. Ja po prostu nie lubię już gotowanych warzyw i owoców!! Po witarianiźmie są one zamordowane, a i ja się źle czuję je trawiąc. Żołądek boli. Także niestety muszę zmienić ilości surowych i gotowanych posiłków, będzie to duże odstępstwo od propozycji pani Dąbrowskiej, ale postaram sie zachować powiedzmy 2 ciepłe dania.

* bóle migrenowe - wciąż ja powtarzam, że dieta pojawiła sie u mnie w sumie po to by wyleczyć migrenę. A cóż to takiego? a okropny ból głowy, tępy, w jednym miejscu czaszki, rozsadzajacy i o jednym, stałym, silnym natężeniu. Zapachy - przyprawiaja o mdłości, jeśli nie wymioty (standardowe przy każdej silniejszej migrenie), światło i intensywne kolory drażnią oczy do łez, smak - nic nie smakuje, wszytsko zbiera na wymioty, jedynie woda przechodzi przez gardło. Do tego "ścinanie z nóg"... człowiek potrafi tylko leżeć, a każdy ruch wywołuje jeszcze silniejszy ból głowy. Najlepszy lek  faramceytyczny z napisen "przeciw migrenie" nie pomaga, testowałam nawet podwójną dawkę, i również niewiele pomogło. Specjalne mikstury w formie syropu robione w aptece na receptę- hm..pomaga przez pewien czas, a potem dawkę znów trzeba zwiększać. Generalnie byłam wtedy wyłączona z życia (czasem brałam urlop w pracy), cały dzień przespany (jeśli sie uda zasnąć). Zdarzało się najcześciej podczas 1-2 dnia okresu, przez pewien czas raz na 2-3 cykle, a potem już co "miesiąc", jeden raz miałam migrene dwudniową;-(. Jeśli ktoś nie ma pojecia o tym bólu proponuję przypomnieć sobie upojenie alkoholowe i połączyć to z najgorszym kacem jaki w życiu mieliście ;-), zmiksować i "strzelić" sobie 1-2 razy w miesiacu, przy czym żadna woda czy rosołek ulgi nie przynosi.



Pozdrawiam Was serdecznie, mam nadzieję, że na Waszym szejkowaniu jakieś "efekty" są ;-). Trzymajcie kciuki bym nie sięgnęła po banany i orzechy. Pozdrawiam, buziaki

7 komentarzy:

  1. Po pierwsze, chciałam czepialsko zapytać, co jest lepszego w diecie E.Dąbrowskiej od witarianizmu. I chyba już znalazłam odpowiedź w Twoich słowach o gotowanych warzywach.
    Po drugie, do lewatyw najlepszy jest "worek do enemy" w aptece kupowany. W mojej nie było, kupiłam dużą gruszkę. Prócz tego przydała się wazelina ;) Chemicznych świństw zwanych enemami lepiej nie kupować, wystarczy letnia przegotowana woda. I chyba nic więcej. Takie mam zdanie, że lewatyw nie ma sensu stosować, kiedy następuje dowóz pokarmu od góry, choć dopuszczam, że się mylę. I jako ciekawostka: M.Sieradzki zaleca lewatywy robione w trzech etapach: pierwszy to 1-1,5 litra wody, drugi to 2 litry i trzeci 3-4 litry. Woda w temperaturze ciała, no może do 40 stopni. W czasie mojej głodówki tylko takie lewatywy usuwały ból głowy.
    Po trzecie o migrenie: czasem też mnie dopada, stosuję najlepsze dla mnie lekarstwo zwane snem. Dla walczących z migreną może być istotna informacja o tym, że migrena powstaje, kiedy naczynia krwionośne w głowie się zaciskają, kurczą. Ciśnienie się zwiększa i ból też rośnie, dlatego należy reagować już przy pierwszych symptomach. Jak? Tego nikt nie wie na pewno. Tutaj już trzeba eksperymentami, co dla kogo jest najlepsze. Może imbir, miód doustnie; może ćwiczenia rozluźniające; może masaż głowy, a może da się wyeliminować dietą? Kiedyś sprawdziłam, że migrena (w początkowym stadium) nie dopadła świeżo umytej głowy. ;)
    Trzymam za Ciebie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudzinko, lepsze jest to, że organizm przechodzi na żywienie wewnętrzne (cytuję za p. Dąbrowską: "czerpanie z własnych tkanek substancji koniecznych dla utrzymywania prawidłowego składu krwi, przy czym zostaje zachowana hierarchia wartości - w pierwszym rzędzie zużyte zostają złogi, nadmiary, komórki zestarzałe i zwyrodniałe, przez co ustój oczyszcza się i odmładza, a choroby znikają"), na witarianiźmie dostarczamy tłuszczy, cukrów i wysokoodżywczych substancji (jemy zboża, orzechy, mleko, olej i słodkie owoce co na diecie owocowo-warzywnej jest zakazane, ponieważ hamuje odżywianie wewnętrzne).
    A gotowane wcale nie jest lepsze, tyle, że ciepłe. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, ze surowe jednak jest lepsze dla mojego ciała.
    Za dodoatkowe informacje o migrenie i lewatywie dziękuję. pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Wydaje mi się, że absolutnie nie ma konieczności spożywania gotowanych pokarmów, to raczej dla tych, którzy nie są w stanie bez nich przetrwać postu. Surowizna jest the best do oczyszczania organizmu :) A najważniejsze już w tym wszystkim, żeby kierować się reakcjami organizmu (naturalnie, biorąc poprawkę na kryzysy ozdrowieńcze itp.). Serdecznie pozdrawiam <3 :)

      Usuń
  3. hej Aniu , agdzam sie z cudzinką co do lewatyw. Zwykła woda w temperaturze pokojowej (przegotowana oczywiście ) jest najlepsza. Ja jak byłam w Teksasie to musieliśmy to robić codziennie , używalismy przefiltrowanej alkalicznej wody. I póżniej robiliśmy tzw. implanty z trawy pszenicznej . czyli po lewatywie robiliżmy jakby kolejna lewatywę z trawy tylko było jej mało i trzymac ja trzeba bylo przez godzine ( co nie jest latwe i nikomu sie nie udalo) Bylo nas tam 20 i to byla wielka kompetycja:)))) trawa pszeniczna jest bardzo alkaliczna i ma mnostwo elektrocytów, które sa potzrebne do uzupełnienia po lewatywie. dlatego tez miedzy innymi dr Gerson robil lewatywy z kawy. Na poczatku nie jest latwo ale mozna sie przemóc:)
    BUziaki dla was kochane

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewciu nie słyszałam nigdy o trawie pszenicznej w ramach lewaytwy, dziękuję Ci bardzo za tą ciekawostkę;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, tutaj jest troche moich rozważań na temat lewatywy:
    http://flyashighaseagles.blogspot.com/2009/04/kontrowersje-na-temat-lewatywy.html

    Enem gotowych nie kupuj jak mówi Cudzinka.

    A o trawie też nie wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krysiu już w pierwszych kontaktach z Tobą przez czytanie Twojego bloga natknęłam się na ten post;-), ale będzie link dla innych!
    Na razie to ja się wstrzymuję z lewatywą, ponieważ nie czuję takiej potrzeby.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...