Sampooczucie: nic się nie dzieje, nic w sensie objawów oczyszczania, albo ja ich nie dostrzegam, tzn. w porównaniu z ubiegłym rokiem i pierwszym oczyszczaniem wg diety owocowo-warzywnej wszystko przebiega tak niezauważalnie, że podjerzenia mam następujące: albo bardzo duża zmiana stylu życia i żywienia w ciągu ostatnego roku, albo inne cudowne diety jakie były po drodze w ostatnim roku, miesiącu (m. in. tydzień 100% witarianizmu, od którego rozpoczęłam ten blog), albo nastawienie i świadomość jak to może przebiegać i brak stresu z tym związanego...nie wiem. Może Wy mi coś podpowiecie? Pytanie pewnie się pojawiłoby: czego ja oczekuję w dopiero drugim dniu? otóż 1 i 2 grudnia 2009 był średni, 3-4 okropny, a od 5 już czułam się oczyszcona z tych najcieższych rzeczy, po 9 dniach chciałam dietę wcześniej zakończyć, ale dzięki innym osobom i świadomości tych dziestu-kilku lat zanieczyszczania organizmu zmobilizowałam się do 14 dni... kłamię bo było 13, 14 dzień był już przechodzeniem na zdrowy styl życia i przede wszystkim z tego co pamiętam zjedzeniem dużych ilości słonecznika, wtedy jeszcze nie moczonego;-), no ale 1-2 dzień obfitował w mdłosci, bóle i zawroty głowy (typowo migrenowe*), "łamanie" w kościach, bóle stawów, ropę w oczach, katar, wypryski na twarzy, ramionach i plecach, przetłuszczajacą się skórę twarzy, nieświeży oddech i ogóle śmierdzące ciało...a teraz nie dzieje się nic poza gazami, i wczorajszym bólem stawów kolanowych. Nic. Nie wiem czy się cieszyć, poczekam jeszcze kilka dni i zobaczę. Sądzę, że mogłam po prostu witarianizmem się oczyścić, dniami głodówkowymi (związanymi z przeprowadzką). Jeśli około 5 dnia diety okaże się, że nadal nic drastycznego się nie dzieje być może skrócę oczyszczanie z 14 dni do powiedzmy 7, a resztę spędzę albo na szejkach albo na surowym jedzeniu ( bo orzechy i banany mnie nawiedzają na każym kroku, więc pewnie potasu i magnezu mi brak, a z tym wołaniem ciała o witaminy już wiem, że nie można przesadzać). To zależy tylko od mojego samopoczucia fizycznego i tego pragnienia orzechowo-bananowego. Nic nie przekreślam z góry, bo czuje się dobrze, i wiem, że raczej dam radę 14 dni, tylko ten potas i magnez... Niech nie wygląda to na jakieś tłumaczenie się ..hi hi..(dla tych co chceli by tu widzieć 14 dni), ale podkreślam nasze organizmy same mówią kiedy styl żywienia należy zmienić, a ja ostatnio dość dużo miałam możliwosci do oczyszczenia się, więc być może, że rzeczywiście obecnie przebiega to szybciej, łagodniej. A dalsze założeniowe 7 dni obfitowałoby jedynie w słodkie warzywa i owoce, orzechy i może trochę oliwy, albo same szejki (inspiracja z tygodnia szejkowego)...też zdrowo;-). Zobaczymy..
PYTANIE DO WAS: tym razem czysto "gówniania" sprawa, że ja w bawełnę nie owijam, a o kupie to i książeczkę z dziećmi czytam, i zwracam uwagę na skalę i rozmawiam z osobami po np. chemioterapii, i widziałam np. to i to, i że każdy z nas wydala strawione/niestrawione jedzenie nie od dziś to wiadomo, a i po kupie nas poznacie!! Bo cóż innego lekarz z prawdziwego zdarzenia bada jeśli mamy zaburzony proces trawienia? A no to co wydalamy... ale nurtuje mnie lewatywa, generalnie myślę, że dojrzałam już do niej, informacji zebrałam i może zrobię tydzień szejkowy to najwyższa pora się wyposażyć w "sprzęt". I teraz pytanie: co ja mam kupić? i na co zwracać uwagę?....bo niestety nieznalazłam w I. informacji w miarę wiarygodnych, prócz tysiąca drwin i śmiechów. Stąd pomocy.
Dieta oczyszcajaco -warzywna. Aparat pożyczany (!!) mi padł, więc po naprawie może wstawię zdjecia, a jest co, szczególnie gołąbki. A to propozycje p. Ewy na dzień drugi:
"Śniadanie: pomidor z cebulą; surówka z białej rzodkwi, jabłka i ogórka kiszonego; surówka ze świeżej kapusty, marchwi i pora; sok z marchwi i jabłek, herbata;
Obiad: zupa jarzynowa (marchew, seler, por, pietruszka, kapusta biała, cebula, czosnek, bazylia, cząber, sól; surówka z selera z jabłkiem, z dodatkiem wody, soku z cytryny i soli; surówka z kiszonej kapusty z marchwią, jabłkiem i porem.
Kolacja: sałatka z gotowanych buraków z jabłkiem i cebulą; jabłko pieczone; sok pomidorowy, herbata miętowa".
I mój dzień ( i przy okazji, posiłki staram się jeść w nieco mniejszych porcjach, ale cześciej, więc tu tylko w "standardowe" posiłki trzy to ujmuję):
Śniadanie: gorąca woda z cytryną, klafior, gołąbki z leczo warzywnym, surowa marchewka i jabłka.
Obiad: surówka z czerwonej kapusty
surówka z czerwonej kapusty
czerwona kapusta, marchewk, papryki; kapusta poszatkowana posolona i odstawiona na godz. by zmiękła
brokuły i kalafior podgotowane na parze z wczorajszym leczo warzywnym, duża ilosć soku (podejrzewam, że okoł 1,5 litra;-): marchew, ogórek, seler naciowy, jabłka.
surówka z czerwonej kapusty
czerwona kapusta, marchewk, papryki; kapusta poszatkowana posolona i odstawiona na godz. by zmiękła
brokuły i kalafior podgotowane na parze z wczorajszym leczo warzywnym, duża ilosć soku (podejrzewam, że okoł 1,5 litra;-): marchew, ogórek, seler naciowy, jabłka.
Kolacja: woda z kiszonych ogórków, kiszone ogórki, koreczki do podjadania, jabłka.
KORECZKI DO PODJADANIA
pasta: resztki lecza warzywnego, kalafiora, brokuła, rukola, papryka, pomidor, czosnek, cebula, przyprawy - wszystko zblendować. Przekładać cukinią, bakłażanem, paprką, ogórkiem itp.
Problem jest z gotowanym jedzeniem, było już tak wczoraj, ale jakoś to mi uciekło. Ja po prostu nie lubię już gotowanych warzyw i owoców!! Po witarianiźmie są one zamordowane, a i ja się źle czuję je trawiąc. Żołądek boli. Także niestety muszę zmienić ilości surowych i gotowanych posiłków, będzie to duże odstępstwo od propozycji pani Dąbrowskiej, ale postaram sie zachować powiedzmy 2 ciepłe dania.
* bóle migrenowe - wciąż ja powtarzam, że dieta pojawiła sie u mnie w sumie po to by wyleczyć migrenę. A cóż to takiego? a okropny ból głowy, tępy, w jednym miejscu czaszki, rozsadzajacy i o jednym, stałym, silnym natężeniu. Zapachy - przyprawiaja o mdłości, jeśli nie wymioty (standardowe przy każdej silniejszej migrenie), światło i intensywne kolory drażnią oczy do łez, smak - nic nie smakuje, wszytsko zbiera na wymioty, jedynie woda przechodzi przez gardło. Do tego "ścinanie z nóg"... człowiek potrafi tylko leżeć, a każdy ruch wywołuje jeszcze silniejszy ból głowy. Najlepszy lek faramceytyczny z napisen "przeciw migrenie" nie pomaga, testowałam nawet podwójną dawkę, i również niewiele pomogło. Specjalne mikstury w formie syropu robione w aptece na receptę- hm..pomaga przez pewien czas, a potem dawkę znów trzeba zwiększać. Generalnie byłam wtedy wyłączona z życia (czasem brałam urlop w pracy), cały dzień przespany (jeśli sie uda zasnąć). Zdarzało się najcześciej podczas 1-2 dnia okresu, przez pewien czas raz na 2-3 cykle, a potem już co "miesiąc", jeden raz miałam migrene dwudniową;-(. Jeśli ktoś nie ma pojecia o tym bólu proponuję przypomnieć sobie upojenie alkoholowe i połączyć to z najgorszym kacem jaki w życiu mieliście ;-), zmiksować i "strzelić" sobie 1-2 razy w miesiacu, przy czym żadna woda czy rosołek ulgi nie przynosi.
Pozdrawiam Was serdecznie, mam nadzieję, że na Waszym szejkowaniu jakieś "efekty" są ;-). Trzymajcie kciuki bym nie sięgnęła po banany i orzechy. Pozdrawiam, buziaki
Po pierwsze, chciałam czepialsko zapytać, co jest lepszego w diecie E.Dąbrowskiej od witarianizmu. I chyba już znalazłam odpowiedź w Twoich słowach o gotowanych warzywach.
OdpowiedzUsuńPo drugie, do lewatyw najlepszy jest "worek do enemy" w aptece kupowany. W mojej nie było, kupiłam dużą gruszkę. Prócz tego przydała się wazelina ;) Chemicznych świństw zwanych enemami lepiej nie kupować, wystarczy letnia przegotowana woda. I chyba nic więcej. Takie mam zdanie, że lewatyw nie ma sensu stosować, kiedy następuje dowóz pokarmu od góry, choć dopuszczam, że się mylę. I jako ciekawostka: M.Sieradzki zaleca lewatywy robione w trzech etapach: pierwszy to 1-1,5 litra wody, drugi to 2 litry i trzeci 3-4 litry. Woda w temperaturze ciała, no może do 40 stopni. W czasie mojej głodówki tylko takie lewatywy usuwały ból głowy.
Po trzecie o migrenie: czasem też mnie dopada, stosuję najlepsze dla mnie lekarstwo zwane snem. Dla walczących z migreną może być istotna informacja o tym, że migrena powstaje, kiedy naczynia krwionośne w głowie się zaciskają, kurczą. Ciśnienie się zwiększa i ból też rośnie, dlatego należy reagować już przy pierwszych symptomach. Jak? Tego nikt nie wie na pewno. Tutaj już trzeba eksperymentami, co dla kogo jest najlepsze. Może imbir, miód doustnie; może ćwiczenia rozluźniające; może masaż głowy, a może da się wyeliminować dietą? Kiedyś sprawdziłam, że migrena (w początkowym stadium) nie dopadła świeżo umytej głowy. ;)
Trzymam za Ciebie kciuki :)
Cudzinko, lepsze jest to, że organizm przechodzi na żywienie wewnętrzne (cytuję za p. Dąbrowską: "czerpanie z własnych tkanek substancji koniecznych dla utrzymywania prawidłowego składu krwi, przy czym zostaje zachowana hierarchia wartości - w pierwszym rzędzie zużyte zostają złogi, nadmiary, komórki zestarzałe i zwyrodniałe, przez co ustój oczyszcza się i odmładza, a choroby znikają"), na witarianiźmie dostarczamy tłuszczy, cukrów i wysokoodżywczych substancji (jemy zboża, orzechy, mleko, olej i słodkie owoce co na diecie owocowo-warzywnej jest zakazane, ponieważ hamuje odżywianie wewnętrzne).
OdpowiedzUsuńA gotowane wcale nie jest lepsze, tyle, że ciepłe. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, ze surowe jednak jest lepsze dla mojego ciała.
Za dodoatkowe informacje o migrenie i lewatywie dziękuję. pozdrawiam ciepło
Witaj :) Wydaje mi się, że absolutnie nie ma konieczności spożywania gotowanych pokarmów, to raczej dla tych, którzy nie są w stanie bez nich przetrwać postu. Surowizna jest the best do oczyszczania organizmu :) A najważniejsze już w tym wszystkim, żeby kierować się reakcjami organizmu (naturalnie, biorąc poprawkę na kryzysy ozdrowieńcze itp.). Serdecznie pozdrawiam <3 :)
Usuńhej Aniu , agdzam sie z cudzinką co do lewatyw. Zwykła woda w temperaturze pokojowej (przegotowana oczywiście ) jest najlepsza. Ja jak byłam w Teksasie to musieliśmy to robić codziennie , używalismy przefiltrowanej alkalicznej wody. I póżniej robiliśmy tzw. implanty z trawy pszenicznej . czyli po lewatywie robiliżmy jakby kolejna lewatywę z trawy tylko było jej mało i trzymac ja trzeba bylo przez godzine ( co nie jest latwe i nikomu sie nie udalo) Bylo nas tam 20 i to byla wielka kompetycja:)))) trawa pszeniczna jest bardzo alkaliczna i ma mnostwo elektrocytów, które sa potzrebne do uzupełnienia po lewatywie. dlatego tez miedzy innymi dr Gerson robil lewatywy z kawy. Na poczatku nie jest latwo ale mozna sie przemóc:)
OdpowiedzUsuńBUziaki dla was kochane
Ewciu nie słyszałam nigdy o trawie pszenicznej w ramach lewaytwy, dziękuję Ci bardzo za tą ciekawostkę;-)
OdpowiedzUsuńAniu, tutaj jest troche moich rozważań na temat lewatywy:
OdpowiedzUsuńhttp://flyashighaseagles.blogspot.com/2009/04/kontrowersje-na-temat-lewatywy.html
Enem gotowych nie kupuj jak mówi Cudzinka.
A o trawie też nie wiedziałam.
Krysiu już w pierwszych kontaktach z Tobą przez czytanie Twojego bloga natknęłam się na ten post;-), ale będzie link dla innych!
OdpowiedzUsuńNa razie to ja się wstrzymuję z lewatywą, ponieważ nie czuję takiej potrzeby.