Szukaj na tym blogu

Translate

wtorek, 24 sierpnia 2010

makrobiotyka...

     Gołąbków ciąg dalszy, bo chodzą za mną. Jeszcze muszę Marcinowy przepis z SUROWYM RYŻEM wypróbować, ale to w przyszłosci. Po weekendzie, i bardzo niezdrowym jedzeniu odpokutowuję, soki, surówki, szejki. Jem aktualnie dużo surówki, i praktycznie sama makrobotyka: ryże, kasze w roli głównej.
Oto czym powinnam się pochwalic i podzielić:


                           GOŁĄBKI II (makrobiotyczne)

janignizowana: cebulka, pieczarki, bakłażan, czosnek, papryka, fasolka szparagowa, cukinia, marchew, ugotowany na parze: ryż dziki i paraboliczny. Całość doprawiamy czym dusza zapragnie, zawijamy w papier ryżowy i małej ilosci tłuszczu obsmażamy .


SZEJK MALINOWY na odpokutowanie

maliny, banan, karob i sok pomarańczowy 




17 komentarzy:

  1. Malinowy szejk wygląda smakowo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I był pyszny, tylko maliny trochę kwaskowate, dlatego dużo banana dodałam;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no no....kusisz mnie Aniu...
    gołąbki makrobiotyczne pachną na odległosć kontynentalną,
    a szejk malinowy
    jest znakomity!

    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krysiu ja uwielbiam makrobiotyczne dania, co prawda długo pewnie czaus mi potrzeba by permamentnie pokochać kaszę gryczaną, ale jakoś sobie radzę;-).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie, moze sie orientujesz... dlaczego dieta makrobiotyczna nie jest dobra dla osob chorych na serce? Czytam, ze ma malo witamin... ale jak to jest mozliwe, skoro je sie glownie warzywa, straczkowe i kasze? Wszystkie maja witaminy, mineraly... czy chodzi o wykluczenie tluszczy z diety?

    aniela

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Anielo
    Jeśli chodzi o makrobiotykę i choroby serca wiem jedynie tyle, że taki sposób odżywiania może zapobiegać chorobom serca.
    Ale dlaczego dla chorych nie jest dobra ta dieta to nie mam pojęcia i wymyślać nie będę (być może chodzi o fakt, iż w makrobiotyka jest niezbyt dużo "żywych" witamin - ale nie jestem tego pewna)... jeśli znajdę odpowiedź na pytanie napiszę ją pod tym postem, w komentarzu.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziekuje za odpowiedz, bede w takim razie czekala na ciag dalszy. Moze tez ktos inny wie, o co tu chodzi. Czytalam o tym co sie je w makrobiotyce i oprocz braku tluszczy (chociaz w sumie i je sie dostarcza z pewnymi produktami) nie widze przeciwskazan. Moze brak miesa i przekonanie wielu osob, ze brak miesa = niedobory waznych skladnikow. No coz, bede czekala... Pozdrawiam, Aniela

    OdpowiedzUsuń
  8. @Aniela

    W diecie makrobiotycznej brakuje witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, głównie A, D2(choć tej i w większości zwierząt jest mało), K2.

    Jest niedobór niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych DHA i EPA, brakuje w tej diecie również nasyconych kwasów tłuszczowych.

    Dużo za to jest w tej diecie substancji antyżywieniowych (fityny, gluten, lektyny...)

    W sumie to trudno znaleźć coś dobrego w tej WYMYŚLONEJ przez człowieka diecie.


    @Ania
    Ogólnie to kiepsko jest urodzić się ofiarą... Z tymi hormonami stresu, to nie jest źle. To całkiem naturalne, że się je spożywa - umieranie, (jakiekolwiek) jest dla zwierząt stresujące. Jedzenie mięsożerców/wszystkożerców w naturze wcale nie umiera w sielankowy sposób.
    Sam jem takie "przepełnione agresją mięso" a jestem flegmatykiem z temperamentu :)

    Tutaj guziec umiera zabijany przez lwy. Zjadają go żywcem, nie pieprzą się,żeby go najpierw zabić, chyba ten ich posiłek ma dużo hormonu stresu? Swoją drogą to dobre dla tej świnki - mniej się męczy...
    http://www.youtube.com/watch?v=aHXiGquzCOI&feature=player_embedded
    Tutaj jak ogłusza się (i potem nieprzytomne zwierzęta zabija się) w nowoczesnej rzeźni:
    http://www.youtube.com/watch?v=nr00arV2XIw&feature=player_embedded

    Jak byś wolała umrzeć?

    No i jak zabijać zwierzęta (jeśli nie poprzez ich uprzednie porażenie prądem), żeby się nie stresowały?

    Polemizowałbym również z koncepcją "przeterminowania" - w przypadku mięsa i bycia do tego przyzwyczajonym nie musi to oznaczać nic złego. Sery pleśniowe też są przecież "przeterminowane", zabakteriowane, zagrzybione...

    OdpowiedzUsuń
  9. @Aniela

    Za wikipedią podaje (o makrobiotyce w dziale krytycyzm):

    "Paradoksalnie, pomimo tego, że dieta makrobiotyczna była nauczana jako dieta, która leczy raka, Michio Kushi i Abeline Kushi – oboje liderzy ruchu makrobiotycznego w USA – cierpieli na te choroby. Pani Kushi zmarła na raka szyjki macicy w 2001 w wieku 78 lat. Jej córka zmarła na raka w 1995. Pan Kushi obecnie choruje na raka.

    Anthony Sattilaro, M.D., którego książka, "Recalled by Life" ("Wezwany ponowanie przez życie"), opisuje w detalach jak cofnął raka, dzięki wprowadzeniu makrobiotycznych zasad żywienia, zmarł na raka prostaty w 1979.""

    Dziwny zbieg okoliczności? Chyba główni twórcy diety odżywiali się prawidłowo (tzn. wg zasad makrobiotyki)?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anthony Sattilaro przezył ponad 10 lat po diagnozie raka 4 stopnia z przerzutami w całym organizmie w tym kościach. I nie zmarł w efekcie na raka a zapalenie płuc. I nie w 1979 a 1989, taka mała róznica... .

      Usuń
  10. Wojtęk dzięki za uzupełnienie informacji. W sumie dla mnie makrobiotyka jest dobra ponieważ te nieszczesne kasze i ryże bardzo lubię, a i pracując fizycznie można się takimi daniami makrobotycznymi porządnie najeść.

    Jako styl życia nie wiem czy bym komuś polecała...kazdy ma swoje ciało i trzeba go słuchać bardzo uważnie by wiedzieć co jest dla nas samych dobre i zdrowe. Makrobiotyka niekoniecznie obecnie jest dietą leczącą raka, tu wierzę tylko terapii dr Gersona, makrobiotyka moze jedynie ograniczyć zachorowalnosć na tą chorobę, czy zmniejszyć powikłania.

    Jeśli chodzi o mordobicie zwierząt - cóż przedstawiam tylko teorię tzw. spiskową, która w pewien sposób wyjaśnia duży poziom agresywności u bardzo mięsożernych Amerykanów;-), bo choćby nawet biorąc pod uwagę hodowane u mnie świnki, indyki czy kury - też trzeba je jakoś pozbawić życia.

    Wojtku co do przeterminowanego mięsa, mam znajomych pracujących w masarni i hiper-super sklepach, dzięki nim wiem, że jeśli zapakowane przez producenta w folię mięsko straciło ważnosć, tenże producent sam daje nowe firmowe nalepki i mięsa się przepakowuje drukując nową datę ważności. Historii związanych z myciem pleśni z mięs i sprzedawaniem w mega prmocji typu schab za 10 zł za kg też kilka znam..;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kwestia upodobań kulinarnych to oczywiście indywidualna sprawa.

    Sam troszkę eksperymentuje z teoretycznie "zepsutym" jedzeniem (głównie mięsem i zupkami). Wcześniej nie jadłbym czegoś takiego co teraz jem (jeżeli chodzi o świeżość). I jakoś żyję, nawet mnie nie przeczyściło - trzeba przystosowywać florę bakteryjną przewodu pokarmowego powoli.

    Z "datą ważności" to ogólnie ciekawa sprawa jest. Kiedyś była sugestia by na opakowaniu była data produkcji - wtedy każdy by sobie ocenił czy to mięso/masło/cokolwiek wyprodukowane x czy y miesięcy/dni temu jest dobre czy nie.

    Wtedy może by nie przemetkowywali i oszukiwali ludzi (bo by nie tracili wartościowego towaru po konkretnym dniu). To oszukiwanie jest spowodowane głównie przez państwo. Jak widać po ludziach jedzących to "zepsute", przeterminowane mięso wcale ludzi nie zabija. A że pleśnie i bakterie są..? W serach pleśniowych, burżujskich kiełbasach, kapuście kiszonej, tempeh, też są bakterie i pleśnie.

    A czy od mięsa człowiek robi się agresywny? Nie wiem, ja jem sporo a byłem i jestem flegmatykiem. Nawet jak na wegetarianiźmie byłem. To Aniu taki wegetariański mit, żeby poprawić samopoczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli chodzi o mięso - cóż powtarzam tylko to co usłyszałam, a sama pewności nie mam co do 100% wiarygodności. Wojtku ja jestem cholerykiem, a ilości mięska jakie pochłaniałam są... cóż..ogromne. ;-)

    Pisz koniecznie na czym owe przeterminowane i zepsute eksperymenty polegają! Nie wiem, ja jakoś mam uraz do wyrzucania jedzenia zawsze na bieżąco zjadam to co za chwilę ma "paść"..

    OdpowiedzUsuń
  13. Wczoraj mama chciała wyrzucić kurczaka (surowego), który... nie da się ukryć już walił, ja powiedziałem, że go zjem. Podpiekłem go normalnie, trochę więcej czosnku i majeranku dałem niż zwykle i jest super. Podobnie już nie panikuję z wkładaniem rzeczy do lodówki (ser, surowe mięso, ugotowane jedzenie..). Też moje standardy higieny (dla mnie) się obniżyły. Zupełnie mi nie przeszkadza by coś zjeść jak coś spadnie na podłogę...

    OdpowiedzUsuń
  14. A ten kurczak to zapytam z ciekawości z własnej hodowli?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie, to taki ze sklepu - jak był kupiony to jeszcze nie walił przez kilka dni.

    Tutaj ciekawy link do artykułu o czystości. Zajmowanie się ogródkiem zmniejsza częstotliwość występowania depresji.

    http://www.futurity.org/health-medicine/feeling-depressed-get-dirty/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...