Strony

niedziela, 23 listopada 2014

Ostatnie (mydlane) tygodnie...


     

     Zastanawiam się czy nie pójść w ślady innych blogerów i blogerek i nie wprowadzić tu wpisów w stylu: Tydzień w zdjęciach. Nie mam FB, nie mam I., nie mam innych profilów zdjęciowych, nie posiadam dobrego aparatu i nie umiem robić zdjęć. Czy zatem wpisy tego typu będą miały sens?

    O istnieniu aparatu przypominam sobie zazwyczaj w trakcie działania i tak było z mydłami. Trochę zrobiłam, pokazałam i popatrzyłam krytycznie na siebie. Wstyd się przyznać, ale marzy mi się prawdziwe "studio mydlarki" z porządnym garnkami, jeszcze większą ilością form, barwnikami w słoiczkach, ziołami i ogromna ilością flakonów z prawdziwymi olejkami eterycznymi. Marzy mi się studio i produkcja zgodna z normalnymi przepisami, zgodna z racjonalnymi wymogami i dla fascynatów naturalnej pielęgnacji.
     Z racji okresu świąteczno-podarunkowego coś tam mieszam, łączę i nadal eksperymentuję. Proszę A. i N. by nie dotykali i nie wąchali, bo świeże, bo dojrzewa i żre. Denerwuję się na za mały garnek. Z zachwytem kroję blok i patrzę na kolory i  może: niestety, bo...................odstawiam do leżakowania :-)

   

      Technicznie: 5 kg żrącego szczęścia, czyli wodorotlenek sodu. Podstawa mydła, której w końcowej produkcji już nie ma. Sprawa droga, jak same oleje, ale kupuję duże opakowania i wychodzi ekonomicznie.
     Formy, a raczej foremki silikonowe, na jedną kostkę mydełka :-) Po nalaniu masy mydlanej rozjeżdżają się na boki, więc kostki wychodzą o kształcie trapezu - nie lubię tego. Kupione z niewielkie pieniądze, bo wyprzedaż produktów z ubiegłorocznej gorączki przedświątecznej :-)



      Cudowne, mistrzowskie i najlepsze na świecie. Z dodatkiem olejku miętowego, olejku z drzewa herbacianego. Prawdziwie oczyszczające i w końcu takie jak chciałam. A pierwsze wersje mydła węglowego wyglądały tak, pamiętacie? :-)



      Morskie. Z algami, glonami wakame, z solą morską, spiruliną. Pod białą warstwą jest kolorowa, która w założeniu ma wyjść: niebiesko-zielona- co się okaże jutro. W ramach barwnika: niebieska glinka kambryjska, spirulina, glinka zielona i sproszkowany młody jęczmień. Pani spirulina pod wpływem światła traci swój piękny kolor stąd wymyśliłam sobie, że najlepiej "zakryć" kolorową warstwę - zatem czysta mieszanina: oleju kokosowego, oliwy z oliwek, masła shea i masła kakaowego. 
      Obecna wersja jest bogatsza w oleje i ilość soli morskiej od tej pierwszej. Zawiera tylko olejek eteryczny szałwiowy z racji finansowych niestety. 



 
     
     Świąteczne z dodatkiem mulling spices. Dla miłośników zapachu świątecznych pierników. Kokosowo-oliwkowe z cynamonem, goździkami, kurkumą, karobem, glinką gahssoul. A na wierzchu cuda i wianki - odpadną przy pierwszym myciu, więc nie trzeba się martwic, że podrapią ciało. Pokroiłam je na mniejsze kostki niż wszystkie inne.



 Kolejna i najlepsza z form jakie mam. Wiecie ile kosztuje sprowadzenie formy drewnianej za oceanu? Moją zrobił tato, rozkręcić można wszystkie boki. jest solidna i po prostu idealna. Oczywiście nie leję masy bezpośrednio na drewno. Wyścielam formę specjalną folia lub specjalnym papierem, potem owijam szczelnie zwykłą folią spożywczą i odstawiam do zastygnięcia - czyli faza: nie wąchać i nie dotykać, bo żre.




      I kolejna sprawa dyskusyjna. Przyjemność z kąpieli to i zapach, a jak mam już coś nakładać na swoją skórę to niech to będzie prawdziwe. Olejki eteryczne, nie żadne tam zapachowe, nie żadne kompozycje, ale te najdroższe z olejków. Przeciętnie na 1,1 kg mydła daję 2-3 sztuki.


    



 I najmniej przyjemna faza w produkcji mydła: sprzątanie, czyszczenie, dezynfekcja. W ruch idzie: alkohol, sproszkowany węgiel drzewny, mydełko do mycia (to już dawno dojrzałe) i bardzo rzadko odrobina eko płynu do mycia naczyń. Wszystko szorowane jeszcze w rękawicach, bo nawet resztki masy potrafią poparzyć. 



     I na koniec mała spiżarnia. Kilka mydeł eksperymentalnych: sprzed roku (im starsze - tym lepsze), kilka w dziwnych kolorach, z dziwnymi dodatkami, z różna ilością niezmydlonych olejów. A reszta to już sprawdzone receptury, dojrzewają i czekają na swój czas. Cudowne, wegańskie mydełka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz