Jestem...nareszcie. Tęskniłam i bałam się, że z braku dostępu do sieci będę musiała przełożyć dietę oczyszczajacą na późniejszy termin, a chcę robić to z Wami na bieżąco...zrobię reklamę i zaproszę do Basi, która jest w trakcie tej samej diety;-), wiec ją też możecie podglądać.
Dziękuję za Wasze ciepłe słowa, pomoc i całą pozytywną energię. Czuję się już o wiele lepiej, dojadam zapasy i w poniedzałek zaczynam dietę Ewy Dąbrowskej;-), jestem zadowolona, podekscytowana i pełna ochoty, chociaż zmęczona problemami... Będę pisać wiecej, ale dajcie mi troszkę czasu. Na początek powrotu surowy przepis z tego mojego wyjadania zapasów:
składniki "na oko": czarne oliwki, sól morska, pieprz, majeranek, bazylia i inne przyprawy, suszone pomidory moczone w oliwie, moczone: orzechy nerkowca, słonecznik, pestki dyni
wszystko zblendować
Fajnie Aniu, że powróciłas,
OdpowiedzUsuńa Basia jak widziałam radzi sobie bardzo dobrze.
Ten pasztet jest rewelacyjny! I to co pod pasztetem.... co to?
Ja nie wiem czemu, ale nie lubię oliwek, więc ich nie mam, ale bez nich też będzie super.
Muszę spróbować oliwki, może mi już teraz podejdą.
Pozdrawiam Cię i cieszę się, że jestes tutaj!
Krysiu dziękuję... hm.. oliwek to ja nie kocham, ale dzięki tym przyprawom jakoś "poszło";-), to pod pasztetem to wspaniały chleb, pieczony w domu (przez mamę;-). Myślę, że jak nie lubisz oliwek to ich nie kupuj..zrób pasztet z czegoś innego. Jedzenie powinno byc przyjemnością, a nie czymś do czego sie zmuszamy, pamiętaj, że nasze emocje też mają wpływ na to jak trawimy, i w ogóle ta cała zła energia, po co to komu?;-)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen chlebek wygląda cudnie, chociaż go 'schowałas', ale jego piękno widać jest niepodważalne i nie do ukrycia.
OdpowiedzUsuńStaram się unkać chleba, ale mam słabosć do pieczonych przez mamę.
Mogłabys podpatrzyć u mamy przepis?
Wszystko mi się już moczy na pastę,
OdpowiedzUsuńtylko takiego chlebka brak.
Krysiu na przepis poczekaj, ale będę go mieć...cały problem z tym chlebem że nie mam tu możliwości pieczenia, bo piekarnik bez termoobiegu dlatego z domu przywiozłam;-). Ja saram się jeść jak najmniej pieczywa, a i teraz przed dietą to już takie ostatnie podrygi pieczywowe;-). Pastą koniecznie się pochwal, a chlebek...hm na pewno coś wymyślisz;-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWięc chleb był "na oko" i kombinowany także przepisu nie podam, Basia będzie piekła coś pewnie więc ją poproszę o przepis, albo zeby na blogu umieściła..
OdpowiedzUsuńMam takie przepisy, którym ufam, jest też i na chleb razowy. Przepis jest dwustopniowy: najpierw zaczyn, potem chleb. Nie będzie taki, jak na zdjęciu, który - jak widzę - ma różne ziarna w sobie, ale pokombinować musicie we własnym zakresie (bo ja chleba nie jem). A więc zaczynamy od ZACZYNU: 8 łyżek razowej mąki pszennej lub żytniej zmieszać na dość rzadką papkę z kilkoma łyżkami wody, naczynie przykryć podziurkowanym papierem i odstawić na kilka dni w ciepłe miejsce, dwa razy na dobę zamieszać drewnianą łyżką. Po 3-5 dniach pojawią się bąbelki, a to znak, że fermentacja się zaczęła. Wtedy należy dodać znów 8 łyżek mąki, trochę wody i zmieszać na elastyczne ciasto. Zaczyn odstawić na noc w cieple, a następnego dnia używać. (Można zostawić trochę na następny raz, a przechowywać w lodówce; wtedy zaczyn z nową mąką pracuje tylko 1 dzień.)
OdpowiedzUsuńCHLEB: zmieszać w misce 1,2 kg razowej mąki pszennej (lub 90 dag pszennej i 30 dag żytniej), 1/4 łyżeczki soli i około 20 dag zaczynu. Stopniowo dodawać 2 szklanki letniej wody, zagniatać co najmniej 15 minut. Zawinąć w wilgotną ściereczkę i odstawić w ciepłe, bez przeciągów miejsce na 90 minut. Znowu wyrobić, przełożyć do wysmarowanej olejem i wysypanej otrębami (albo czym innym?) formy i odstawić na przynajmniej 3 godziny. Wyrośnięte wstawić do pieca rozgrzanego do 220 stopni C i piec 15 minut, po czym jeszcze przez 45-60 minut w 170 stopniach.
Były jeszcze jakieś patenty na to, by skórka mu błyszczała, ale to nie w tych przepisach. Jeśli znajdę, to będzie w innym komentarzu.
Pomysłów na to jest bez liku: posmarować bochenek samą wodą, kiedy wyłączamy źródło gorąca. Albo posłodzoną wodą. Albo mlekiem. Albo nawet białkiem jaja. Ważny jest ten moment, kiedy chleb jest gorący, a już się nie będzie piekł. Wtedy też posypuje się czarnuszką, makiem lub kminkiem (współcześnie zezamem).
OdpowiedzUsuńCudzinka bardzo Ci dziekuję za naprostsze na świecie wytłumaczenie jak zrobić zaczyn!!Prosto i przejrzyście. odwiedziłam dziś rano Twój blog bo u Ewci Cię znalazłam, czy Ty jesteś weganką? Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za to co piszesz u siebie na blogu, przemyślenia są bliskie mojemu patrzeniu na świat;-), pozdrawiam serdecznie i dziekuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co ja jestem ;) Założyłam, że za rok będę witarianką, teraz mam czas sprawdzania, jak mi się z surowym żyje. Przewiduję, że zimą wrócę do gotowanego i postaram się trzymać weganizmu.
OdpowiedzUsuńTakże dziękuję za miłe słowa :)
Cudzinka trzymam bardzo mocno kciuki za postanowienie. Zimą jest rzeczywiście ciężko bo to wychłodzenie organizmu niebezpieczne bardzo i jednak przy 30 stopniowych mrozach trzeba coś ciepłego jeść;-). Grunt, że chcesz próbować i coś robisz w kierunku zdrowia. Ja od tej diety (czyli już za parę dni)na wegetarianizm przechodzę, myślę, że dojrzałam, a z witarianizmem to chciałabym następne lato całe na surówce spędzić, ale zobaczymy. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńCudzinko, przepis skopiuję i schowam -
OdpowiedzUsuńprzyda się na czarną godzinę! Dobrze, że jest na zaczynie.
Wygląda zdrowo.
Co do chleba, ja staram się nie jeść, unikam mącznych, ale moje wnuki uwielbiają chleb z masłem, (lepsze to niż czekoladki), więc czasem sobie myślę, że upiekę extra chlebuś na ich odwiedziny. Zazwyczaj mi się nie udaje i ląduje w koszu. Jestem antytalent kulinarny (możesz spytać mojej mamy).
Ja raczej jestem stworzona do surowych - to zawsze mi się udaje (umyć i zjeść... lub zerwać z drzewa i zjeść). Tak sobie żartuję, ale naprawdę z gotowanych tylko zupa mi wychodzi smakowita.
Pozdrawiam
i dzięki za perfekt przepis!
Co do zakwasu, to mam jeszcze różne ścieżki do uczynienia zeń dzieła sztuki. Ponoć nie należy go robić w naczyniach metalowych, raczej w kamionkowych, szklanych lub drewnianych. Można dodać trochę tartej cebuli, albo ząbek czosnku, bywa też, że zmielony kminek.
OdpowiedzUsuńDo masy chlebowej zaś można dodać trochę utłuczonych ziemniaków, uprażone ziarno, kiełki pszenicy, łyżkę miodu, a zamiast samej wody stosować wodę pół na pół z serwatką.
Krysiu i Cudzinko tak czytam Waszą rozmowę i aż serce boli, że nie mogę piec tu chleba, ale z drugiej strony się ograniczam z pieczywem, więc kto by ten chleb jadł?;-). Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuń