Strony

wtorek, 17 sierpnia 2010

wychodzenie z witarianizmu...

Witajcie...dziejsze drugie śniadanie miałam już mało surowe, jedynie papryka, słonecznik i elementy awokado.
PASTA Z AWOKADO
ugotowane na twardo jajko
pół awokado
sól, pieprz
janginizowana cebula*

*(janginizowanie to nic innego jak duszenie warzyw, owoców z odrobiną soli, na małym ogniu, najlepiej na płytce żeliwnej, do miękkości. W niektórych sytuacjach można dodać nieco wody lub oliwy, ale sól "wyciąga" naturalną wodę z warzyw i owoców).

Wczoraj zjadłam smażone ruskie pierogi, oj było ciężko, dlatego bardzo Was proszę, zarówno przygotowanie, wchodzenie w nowy styl życia, jak i wychodzenie z niego niech przebiega dość powoli i stopniowo. Rano odpokutowałam to bólem głowy, i dużą ilością soku. Po witarianiźmie zostały mi: soki, szejki (które i tak piję praktycznie codziennie od jakiegoś roku), i zakupy: gdzie owoce i warzywa nadal dominują;-). Nauczyłam się też mniej jeść, i pić wodę około pół godziny przed posiłkiem, no i nie pić w trakcie jedzenia!! Ukochanego pieczywa nie próbowałam, staram się na razie przyzwyczaić jelita do macy, za którą niespecjalnie przepadam. Ale dość narzekania, zabieram się za pisanie paru informacji o diecie warzywno - owocowej i gotowanie (w pełnym wymierze tego słowa). Pozdrawiam czytajacych i dziękuję Wam za odwiedziny.

12 komentarzy:

  1. Aniu,
    ja bym się mocno zastanawiała po co wychodzić z tego co jest najlepsze.

    Nie mam nawet na myśli, żeby nigdy gotowane...lecz to "wychodzenie", brzmi troszkę jak zarzucenie.
    Surowe jest najlepsze, wg. mnie znaczny procent surowego, a mały gotowanego byłby najzdrowszy.
    U mnie jest 70-80% surowe, reszta wegetariańska.
    Ale chciałabym być 100% na surowym.(pokusy się odzywają)
    Mam takie dni, 100% surowe i jest najlepiej.
    Jakieś ważne sprawy, wyjazdy, egzaminy.... wtedy napewno jestem na 100% surowo, bo na surowo czuję się najsprawniejsza pod każdym względem.

    Ale to tylko moje zdanie. Każdy musi iść swoją drogą doświadczeń, prób i błędów oraz sukcesów.

    Trzymaj się dzielnie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, dlaczego nie pić podczas jedzenia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Krysiu dziękuję za komentarz z uwagami i sugestiami, troszkę to wszystko przemyślałam i poapatrzyłam z innej strony...
    Wiesz to moje "wychodzenie" niestety musi być, we wrześniu będę na diecie głodówkowej Ewy Dąbrowskiej gdzie jemy kiszonki, duszone i gotowane warzywa, i przede wszystkim żadnych słodkich owoców i warzyw, więc niestety ciężko byłoby mi ot tak wystartować z tą głodówką.. ale się nie martw: jem bardzo dużo surowych rzeczy, soki, szejki, surówki, ale dużo też gotuję, janginizuję nieco w kierunku tego postu wrześniowego. Witarianizm marzeniem mojego życia, ale na dzień dzisiejszy z braku własnego ogrodu i funduszy jest kompletnie niemożliwy;-(. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się z Twoich słów bardzo!!

    A Zet - dziękuję za pytanie!! Postaram się dziś napisać mały post na ten temat. Zapraszam do śledzenia i przeczytania. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, ja nie jestem lekarzem, więc nie mam prawa dyskutować w temacie na którym opierasz swoją dietę.
    Jestem naturapeutą, i skończyłam m.inn. najważniejszy dla mnie (bo przyniósł mi najwięcej pożytku dla zdrowia) kurs dietoterapii. Z dietoterapii naprawdę cieszę się najbardziej, nawet nie wyobrażam sobie w jakim stanie byłoby dzisiaj moje zdrowie.
    Wiele jest wspólnych punktów z tym co nauczyłaś się od dr Dąbrowskiej. Jest też troszkę różnic, ale zawsze najważniejsze jest osiągnąć cel, czyli w naszym przypadku wyzdrowieć, żyć zdrowo, a więc i szczęśliwie, i o ile to od nas zależy długo, młodo i sprawnie.
    Pisząc o "wychodzeniu", masz absolutnie rację, trzeba to robić rozsądnie. Ja bym np. na Twoim miejscu raczej na pierwsze wyjście nie serwowała sobie jajka, ani pierożków. Raczej zupka jarzynowa, jarzynki na parze lub gotowane krótko, nic ciężkiego.

    I jeszcze jedno wtrącę -
    głodówka ma duże znaczenie i jest bardzo ważną metodą w walce z wieloma problemami zdrowia.
    Lecz, jeśli dobrze zrozumiałam, czy w głodówce o której piszesz jest jedzenie?
    Bo, jeśli tak, to by znaczyło, że ja jestem często na głodówce.
    Wg. mnie głodówka... to jest Stop jedzenie. Woda i nic więcej.

    Raczej rozumię co masz na myśli i o czym piszesz, ale ja bym ten sposób głodówki raczj nazwała np."uzdrawiająca dieta", czy coś w tym stylu. Napewno jest to bardzo pożyteczny zastrzyk dla zdrowia. To nie ulega wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz:
    Witarianizm marzeniem mojego życia, ale na dzień dzisiejszy z braku własnego ogrodu i funduszy jest kompletnie niemożliwy

    Powiem Ci Aniu, że to tak na początku wygląda.
    Ja uważam, sorry! akurat odwrotnie - jest najtańszy. To dość długi temat; jestem pewna, że wcześniej, czy później sama do tego wniosku dojdziesz.
    A własny ogród... to zdecydowanie najlepsza rzecz. Lecz jak nie ma to wcale nie znaczy, że nie można sobie bez niego poradzić.

    Życzę Ci Aniu z całego serca wielu sukcesów,
    wspaniałego zdrowia
    i aby Twój wspaniały zapał zawsze trwał.
    Taki zapał działa zaraźliwie.
    Myślę, że przy okazji pomoże innym również wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
  6. A Zet i potrzymam jeszcze trochę, bo nie mam swojego komputera gdzie przygotowałam pare słów na temat tej wody, więc proszę o cierpliwość. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Krysiu, skoro jesteś po kursie to będę pewnie zarzucała Cię wieloma pytaniami, bo czasem i ja mam wiele wątpliwości, albo brakuje mi opinii kogoś bardziej dokształconego w tym kierunku zdrowia niż ja;-).
    Za radę dziekuję, i są zupki, i pewnie będzie tak zupkowato, aż do diety Dąbrowskiej, bo już chcę pozostać w tym lekkim jeszcze odżywianiu, pomijająć fakt, że ten weekend jest nizebyt zdrowotny, a wręcz mega niebezpieczny dla mnie, i obawiam się, że bez słoików z szejkami się nie obędzie. Krysiu głodówka Ewy Dąbrowskiej jest różnie nazywana, również przez samą autorkę. Napiszę też na ten temat w poście cytując panię Ewę - jak ona sama rozpatruje nazywanie tej cudownej diety. Jak sama wspominasz, jest tu jedzenie, baaaaaaaaaardzo ograniczone, które mozna wymienić na palach jednej ręki, ale chodzi tu głównie o przejście organizmu na odżywianie wewnętrzne, a to co zjadamy pozwala na nieprzewrócenie się na ulicy idąc do pracy;-). O samej wodzie wątpię by ktoś dał radę 2 tygodnie, i myślę, że byłoby to już nieco niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że te naście, czy dziesiąt lat jedliśmy i najnormalniej w świecie żarliśmy. Tu potrzebuję Twoich informacji na temat głodówki o wodzie, gdyż ja sama robiłam góra 1 dzień na chlebie i wodzie, 2-3 razy w miesiącu.
    Krysiu dwa słowa o tym dlaczego witarianizm jest dla mnie zbyt drogi na dzień dzisiejszy: przetwory, zapasy ryżów, kasz, mąk razowych, chlebowych itd., ogrom jedzienia w zamrażlaniku, gdzie owoce stanowia niewielką część plus inny suchy prowiant (choćby kotlety sojowe, które mam w ogromnych ilościach) - nie nie, na wojne się nie szykuję;-) to tak jakby jedzienie, które mam "za darmo", bo bez zakupów mogę żyć 2-3tygodnie, stąd problem surówki, gdzie zapasów nie mam i nie za bardzo mogę robić, ale wiem już że jest taniej, taniej przede wszystkim ze wzgęldu na prąd,gaz i ZDROWIE. Ach i jeszcze jedna rzecz: robiąc zakupy dla 5 osób, gdzie 1 je tradycyjnie, 2 - w miarę zdrowe odżywianie, 1 makrobiotyka i ja na samych owocach, wierz mi, ze budżet został przekroczony;-). Gdyby wszyscy prowadzili podobny styl zycia - zgodzę się.

    Pozdrawiam Cie ciepło, dziekuje za wszystko co napisałaś, bardzo dużo mi tym pomagasz.A zapałem i euforią będę zarażać, gdyz każda droga w kierunku cudownych diet i leczenia swojego ciała i ducha przez żywienie jest bardzo ekscytujaca;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli chodzi o pieniądze, to się nie wypowiadam, każdy ma swoje priorytety lub problem z pieniędzmi. Ze swojej strony powiem, że witarianizm jest dla mnie bardziej oszczędny niż moja stara dieta, a jeśli dodam do tego, że przestałem pić, a piłem dość dużo, to już nie ma wcale czego porównywać.
    O diecie pani Ewy już słyszałem. natknąłem się na kurorty, które organizują wczasy, na których przechodzisz na ten typ odżywiania.
    Jeśli chodzi o słowo głodówka, to myślę, że jest nadużywane w wielu dietach jak i zarówno tej. Post, to post i jak dla mnie jeść nie można i koniec!!!
    Jestem niesamowitym zwolennikiem długich postów, o ile poschodzi się do nich z rozsądkiem.
    Nie zgodzę się Aniu z Tobą, że nie da rady nie jeść 2 tygodnie, bo można i to nawet znacznie dłużej. Mój najdłuższy post trwał niewiele krócej.
    Osobiście uważam, że mało jest skuteczniejszych metod leczenia niż posty, między którymi wiadomo człowiek odżywia się odpowiednio, zarówno pod względem ilościowym , jakościowym, jak i czasowym.
    Nie wiem na czym ta dieta dokładnie polega, ale jeśli chodzi o to żeby organizm przeszedł na odżywianie endogenne, to dostarczanie mu jakiegokolwiek pokarmu zahamuje jak dla mnie cały proces. Nie twierdze, że nie będzie on wcale zachodził, tylko twierdzę, że szybciej i skuteczniej możesz w takim wypadku osiągnąć swój cel na samej wodzie.
    Pisz jak najwięcej, bo jestem ciekaw szczegółów:)

    Ciepełko jak zawsze!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Drogi Marcinie, szukam i czytam troszkę o tym jak właściwie nazywać to co p. Dąbrowska nazywa głodówką oczyszającą..nazw znalazłam kilka. I nie chcę tu dyskutować, bo nie ja tą detę stworzyłam;-). Dla mnie jest to "dieta cud" - tyle mi wystarczy. A jak już się uporam to napiszę jak to jest z tą nazwą.
    A z głodówką (nic nie jedzeniem) przez 2 tygodnie...napisałam, że nic nie wiem na ten temat, ale dobrze, że sie odezwałeś: będę miała teraz komu zadawać pytania na ten temat;-). I już mam na początek pierwsze, jak poszcząc 2 tygodnie masz siły fizyczne, do wykonywania powiedzmy codziennych czynności? Interesuje mnie to ponieważ, osoby wykonujące ciężką pracę fizyczną (pracując ponad te 8 godz.)raczej nie mogłyby funkcjonować...to takie moje przemyślenia oparte bardziej na trybie życia w lecie, gdzie człowiek jest czasem "na nogach" po 15-18 godzin.
    A jeśli chodzi o metody leczenia, hmm zgadzam się z Tobą, toteż uważam, iż zanim choćby nawet zmienimy swój styl życia w sensie żywienia to najpierw oczyszczenie w jakiejś formie głodowania, poszczenia.
    A na samej wodzie niestety skończyłoby się to dla mnie pewnie wylądowaniem w szpitalu, i ryzykować dłużej niż 2 dni nie chcę. Dieta Dąbrowskiej też wykańcza organizm, ale mam siły prznajmniej by jakoś tam wykonywać swoją pracę zawodową. Nie jest to może idealne oczyszenie (stąd im człowiek starszy lub prowadzący dotąd bardzo niezdrowy styl życia to warto co jakiś czas to powtórzyć), oczyszczanie też jest...
    Podrawiam ciepło, dziękuję za spostrzeżenia i bardzo cenne uwagi!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostawmy nazewnictwo w spokoju, ważne, ze znalazłaś coś co działa i pomaga:)
    Tak się uczepiłem, bo ja nawet nie lubię słowa głodówka, bo nie kojarzy mi się ze świadomym wyborem, tylko z głodowaniem, na które nie mamy wpływu. Post to słowo, które ja preferuję, chociaż wielu ludziom źle się kojarzy. Zbyt religijnie. O ile krótki post ma głównie wpływ na ciało, to dłuższe posty ,,dotykają" naszej duchowej strony, wiec duchowy aspekt słowa post tym bardziej mi pasuje:)
    Z mojej strony, głodówka nie tyle nawet oczyszcza, co leczy.
    Stosować ją trzeba bardzo świadomie i rozważnie. Jeśli mówisz, że nie jesteś na nią gotowa, to znaczy, że nie jesteś na nią gotowa. Jedną z najważniejszych kwestii długich postów jest nastawienie.
    Bardzo dobrze po pierwsze dużo poczytać sobie na temat jak głodówka przebiega i co kiedy i jak się dzieje, to sprawi, że pewne reakcje Twojego organizmu nie będą dziwne dla Ciebie więc nie będziesz się ich bała. Stach jest największym wrogiem postu.
    Jeśli się zdecydujesz to nigdy nie od razu na tak długa przerwę w jedzeniu. Najpierw przyjmij min 12 godzin przerwy między kolacją, a śniadaniem. Potem od czasu do czasu spróbuj zrobić 24 godziny. Wielu ludzi znosi to ciężko, więc kontynuuj 24 godzinne posty tak długo aż przestaną być dla Ciebie problemem, a potem stopniowo je wydłużaj.
    Poziom energii ulega wahaniom przez cały czas trwania postu. Im lepiej się do niego przygotujesz, tym lepiej go znosisz, ale trzeba dużo odpoczywać i nie przemęczać się.
    Ja normalnie pracowałem przez ten cały czas i do tego był luty i temperatura na zewnątrz nie była moim sprzymierzeńcem:) Polecam wiosnę:)
    Wbrew pozorom nie jest to też takie trudne, znam osoby, które też tego dokonały. Na początek możesz spróbować postów na sokach. Czasem energia nie jest największym problemem podczas trwania postu, ale zapach, który wydziela woje Ciało :)
    Może to nie być zbyt przyjemne np dla współpracowników, bo usuwane podczas postu toksyny nie pachną przyjemnie:)
    Jak masz jakieś pytania, to pytaj śmiało!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję Marcin za obszernyk opis..., wiadomo jak to jest: ja człowiek sam chce z siebie, lub zmusza choroba to wtedy łatwiej daną cud dietę przejść;-). Powiem, że ja podobnie diętę Dąbrowskiej przeszłam w środku zimy, więc wiem co znaczy wychłodzenie organizmu. A zapachy i inne toksyny, cóż taki już urok sprzątania nagromadzonych przez lata złogów, toksyn, jedzienia i chorób.

    OdpowiedzUsuń